Rozrywka
wtorek, 02 października 2012
Coming out niezgodny z definicją, bo niedotyczący orientacji seksualnej ani odmiennych poglądów (sprawdzałam, czy się pisze oddzielnie czy z myślnikiem może i ku memu wielkiemu zdziwieniu skonstatowałam, że to hasło zostało niemalże całkowicie zawładnięte przez osoby LGBT) - ale tytuł zostanie, bo jest chwytliwy :)) Już robiąc plakacik pt:"Dwanaście Fidrygałek" zastanawiałam się, na jakiej podstawie będziecie przypisywać mnie jednemu z tych zdjęć. Głosy oczywiście były różne ... Czytaj dalej ...
środa, 26 września 2012
Ostatnio było tu trochę na blogu o pięknie, o fotografiach, wizerunku, a nawet o awatarach się nadarzyło. Poprzedni wpis był tzw. ciężkiego kalibru (choć przyznam, że z wielką uwagą czytałam Wasze opinie - super ciekawe wypowiedzi pod tekstem chyba przekroczyły jego długość :)) Dzisiaj więc, na rozładowanie emocji, coś zgoła innego. Pytanie brzmi: Jak mnie sobie wyobrażacie? Czy jestem ...
KTÓRA Z NICH TO FIDRYGAUKA?*
Czytaj dalej ...
niedziela, 09 września 2012
Jak widać, kotofobia może doprowadzić do znacznego uszczuplenia zasobów finansowych, halucynacji, a także do ... zresztą posłuchajcie. Moja 'odwieczna' przyjaciółka, najlepsza z najlepszych, taka co to konie z nią można kraść, uwielbia (niestety) koty. To zresztą niejedna różniąca nas kwestia. Odwiedzanie jej było dla mnie niezmiennie źródłem stresu, ze względu na pewną czarną kocicę. Albo dla odmiany źródłem wyrzutów sumienia, gdy Pećka była przeze mnie wystawiana na balkon (mieszkanie było na szczęście na parterze, więc kocica mogła pozwiedzać sobie osiedle). W czasach policealnych spotykałyśmy się już głównie na gruncie neutralnym i koci problem umarł śmiercią naturalną. Niedawno jednak odżył i to ze wzmożoną siłą. Czytaj dalej ...
wtorek, 05 czerwca 2012
W moim życiu pragnienie patosu często miesza się z nijakością. Czasami mam potrzebę zrobić coś na wielką skalę. Po angielsku to się ładnie nazywa 'being a historymaker' :-D I kilka razy miałam takie zrywy. Na skalę lokalną, a nie światową, rzecz jasna :)) Równie często (jeśli nie częściej) dopada mnie jednak poczucie, że jestem...
Czytaj dalej ...
piątek, 27 stycznia 2012
Otrzymałam zaprosznie od Kasi.eire do zabawy w opisywanie swoich ulubionych seriali.
Jestem raczej kiepskim ogniwem w takim łańcuszku, jako że od lat nie posiadam telewizora, więc siłą rzeczy seriali oglądam jak na lekarstwo.
ZASADY ZABAWY: *jeśli 10 wciąż się mieści w kategorii 'kilka' to chyba nie złamałam regulaminu :)) Nie byłabym sobą, gdybym nie przeprowadziła jakiegoś rozbudowanego anegdotycznego szkicu historycznego.
Seriale dzieciństwa Nie będę oryginalna jak napiszę, że Pana Samochodzika, Stawkę Większą niż Życie, Czterdziestolatka, Czterech Pancernych, Znak Orła (ach, ten młody Kołbasiuk! he, he) czy Wojnę Domową kochałam bezkrytyczną miłością dziecka epoki komunizmu, które się cieszyło, jak w ogóle nie skasowali jakiegoś programu na rzecz transmisji posiedzeń partii. Wtedy wszyscy to oglądali, zdani na łaskę TVP1 lub TVP2 :) Co nie znaczy, że do niektórych nie mam prawdziwego sentymentu. *****
Pierwszy 'dorosły' serial czyli ... DYNASTIA Tak, tak wiem. Dynastia była tak głupia, że kogo nie zapytasz, to idzie w zaparte, że nie oglądał.
*****
Pierwszy polski serial - NA DOBRE I NA ZŁE Oglądałam namiętnie, bo kto by nie kochał doktor Zosi i doktora Burskiego? ***** Mniej więcej w okolicach 30-go odcinka wzięłam ślub i ... zamieszkałam w domu bez telewizora :)
studium relacji żeńsko-męskiej czyli KASIA I TOMEK Ten serial oglądałam już na DVD.
*****
EastEnders Kiedyś odkryłam przez przypadek na BBC iplayer. I spoko - w pół godziny nadrobiłam luki i szybko się zorientowałam, kto z kim sypia, a kto pod kim dołki kopie. *****
SAGA RODU FORSYTE'ÓW Tak jak Kasia.eire, lubię filmy kostiumowe. Nie wiem, czy akurat Saga rodu Forsyte'ów jest najlepszym przedstawicielem tego gatunku, ale ja pokochałam ten film głównie ze względu na Damiana Lewisa, który był piękny w swej brzydocie, piegowatości i podłości, a którego mi było szkoda, bo 'pozytywny' charakter, wyidealizowana i wielbiona przez wszystkich Irene Heron mnie wkurzała, głównie tym, że najpierw się chciała wyrwać ze stanu staropanieństwa i zgodziła się na taki, a nie inny układ, a potem zgrywała się na wiecznie pokrzywdzoną przez los nimfę. Ten z kolei serial pokazywał angielską 'upper class', układy, układziki, niuanse językowe, zależności majątkowe, towarzyskie faux pas i inne czynniki, które ukszałtowały współczesną elitę.
***** LONDYŃCZYCY Nie da się odizolować społeczeństwa brytyjskiego od ... emigrantów.
***** WALLANDER Ogólnie lubię seriale kryminalne. Wallander ... może nie jest dla mnie idalnie trzymającym w napięciu filmem (są dłużyzny), ale lubię go ze względu na jego 'szwedzkość'. Znałam w życiu takiego jednego Szweda i jak oglądam Wallandera (sorry, ale 'Kert Łolande' w wersji angielskiej do mnie nie przemawia), to mi się zbiera na sentymenty. *****
Pozostanę w klimacie kryminałów. ***** Jeśli jednak miałabym wybrać tylko jeden ulubiony serial, to ZDECYDOWANIE byłby to jakiś serial przyrodniczy, najlepiej BBC z Davidem Attenborough. Mogę to oglądać bez przerwy. To pisałam ja, osoba rzekomo nie oglądająca seriali :)
Do zabawy zapraszam: Veni23
czwartek, 05 stycznia 2012
Mimo moich uczuć gorących do przedstawicieli sztuki, mimo kochania się w Jacku Wójcickim (nie mój typ, ale jak śpiewa!) i miłości do paru innych aktorów (też nie moje typy, nie wiem, co mnie naszło), mimo iż ogólnie rzecz ujmując byłam wielce egzaltowaną nastolatką, uwielbiałam teart Rampa i musical Metro, nigdy nie kochałam się w Januszu Józefowiczu. Przede wszystkim nie lubię brody, a już brody w stylu ni-to-ni-sio w szczególności. Nie lubię też mrocznych typów, którzy się rzadko uśmiechają. I niech ktoś mi powie, co ta Urbańska w nim widziała?! Podobno, Józefowicz, jako reżyser jest nie do zniesienia. Drze się na aktorów i ich terroryzuje. Zresztą ta Urbańska! Wszędzie jej pełno. Mężuś ją promuje. Wiadomo. A ostatno słyszałam też, że ... *** I jeśli myślicie, że zebrało mi się na plotki, to jesteście w błędzie. Ale zacznijmy od początku. Przez okres świąteczny ponadrabiałam trochę zaległości w czytaniu książek, oglądaniu filmów i telewizji. Nadrabiałam oczywiście na tyle na ile mi youtube, bbciplayer i ddtvn pozwoliły, utwierdzając się jednocześnie w przekonaniu, że dobrze robię, nie mając telewizora, albowiem dla mnie to byłaby szklana pułapka :) Błądząc tak po sieci natknęłam się na wywiad z Nataszą Urbańską, która gra Polę Negri w najnowszym musicalu Polita. Pierwszy na świecie!!! Pierwszy musical w technice stereoskopowej. Jak słuchałam 'opisu technicznego', to pomyślałam sobie: "Kosmos!". Aktorzy na pustej scenie grają stojąc wśród setek 'wyświetlonych' ludzi. Słuchałam wywiadu Węglarczyka z Urbańską, widziałam błysk zachwytu w jego oku i ... zazdrościłam mu. Bo ja też bym chciała się spotkać z Nataszą Urbańską.
Kurcze blade, bo ja czegoś tu nie rozumiem! Wiem, że są gusta i guściki. Wiem, że można jakąś formę muzyki/sztuki lubić lub nie. A w Polsce jest tylko bohaterką plotkarskich magazynów i dyskusji na forach internetowych występującą w następujących rolach: małolaty, która odbiła ojca dzieciom i męża żonie, karierowiczki promowanej przez swojego męża, Wielkiej Przegranej, zimnej i nielubianej przez publiczność osoby, pragnącej się za wszelką cenę wybić. Taki przynajmniej wrażenie można odnieść czytając notatki prasowe w internecie. I przyznam, że naprawdę tego nie pojmuję, bo widziałam parę jej występów i w Tańcu z Gwiazdami i w Jak oni śpiewają i w musicalach i przyznam, że zawsze mnie zachwycała. Ale miałam bronić Józka. Więc od Nataszy przejdę w sposób naturalny do Janusza, który - jeśli chodzi o ilość sączonego jadu i gorzkiej krytyki wylewanej pod jego adresem - dorównuje, lub wręcz bije na głowę swoją żonę. Od wielu lat śledzę poczytania Józefowicza, nawet jeśli mi miłość do Metra zelżała mi nieco, i na równi z podziwem dla jego talentu towarzyszy mi nieustanne zdziwienie, że TAKI FACET nie został jeszcze okrzyknięty naszym dobrem narodowym. Nie, no dobra, bez patosu. Ale to wizjoner. Chciał być na Broadway'u? Był (Tak, wiem. Międzynarodowej kariery nie zrobił. No i ...? ). Krzyczy? No pewnie krzyczy. Ktoś musi brać aktorską w ryzach trzymać. Rozwiódł się z żoną? Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Jest zazdrosny o Nataszę i steruje jej karierą? Nie wiem. Nie siedzę w jego głowie. Nie uśmiecha się? Guzik prawda! Zobaczcie:
Więcej argumentów nie mam. Nie wiem, czy kogoś w ogóle przekonałam. Musiałam jednak dać upust swoje frustracji. Mam nadzieję, że Józek się jednak lepiej wybroni sam, czego mu serdecznie życzę. O oczywiście pozdrowienia dla Nataszy :).
środa, 31 sierpnia 2011
Zawsze jak jestem na wakacjach w Polsce mam dylemat - gdzie iść z dziećmi. Jestem chyba trochę zepsuta Londynem, bo w Warszawie zawsze mam problem. Pewnie jacyś Warszawiacy mnie zlinczują, ale uwierzcie mi - rodowitej Warszawiance, z wielkim sentymentem do tego miasta - nie jest łatwo. Może coś się zmieniło od ostatnich paru lat, a ja o tym nie wiem, ale jak wpadam na chwilę w czasie wakacji letnich, to naprawdę muszę się nagimnastykować, żeby zorganizować coś ciekawego. Wiem, że dzieciom niewiele trzeba i niektóre rzeczy powielane namiętnie co roku się nie nudzą - 30-te piętro Pałacu Kultury, Muzeum Powstania Warszawskiego (domena dziadka), Muzeum Kolejnictwa (domena dziadka), fontanna na patio przy budynku Metropolitan, Starówka i basen otwarty na Szczęśliwicach to stałe punkty programu. A potem brak już mi pomysłów. Teatry pozamykane, do Łazienek trzeba przyjść z grubo nadzianym portfelem, jak się chce choć po kulce lodów zjeść, przechadzka po Krakowskim Przedmieściu nie stanowi żadnej atrakcji (choć w zeszłym roku obrońcy krzyża wzbudzili pewne zainteresowanie i lawinę pytań). Kino nie jest dużo tańsze niż w Lądku, a cena przejazdów transportem miejskim dla nieposiadacza biletu miesięcznego zachęca tylko i wyłącznie do siedzenia w domu (lub spacerków w pobliskim lesie :)) O takim luksusie, jak spotkanie się w większym gronie na kawce, tak by można było zabrać dzieci (jakaś sensowna kawiarenka w parku, jakiś plac zabaw większy, jakieś centrum rozrywki, toalety w pobliżu) to już tylko pomarzyć można. Jak macie jakieś namiary, to chętnie rozpatrzę wszelkie rekomendacje. Czasami uda się natrafić na jakiś fajny festyn (np. koniec Lata w Mieście), ale jest to trudne do zgrania ze wszystkimi wizytami u babć, cioć i krewnych, tych poza stolicą także. W tym roku doszła jednak fajna atrakcja - o której słów kilka.
CENTRUM NAUKI 'KOPERNIK'
Czytaj dalej ...
poniedziałek, 11 lipca 2011
|
O autorze
Ostatnie wpisy
Zakładki:
Favorki
Językowe
Podczytywane
Podglądane
Recenzowane
Smaczne
Szablonowe
Śmieszne
Z Zagramanicy
Zarchiwizowane chyba ...
Tagi
Po wszystko to, czego nie ma na blogu zapraszam na: ![]() ![]() ![]() Kocham Pomysłowość ! ![]() Śledź mnie :) ![]() od Żony Oburzonej ![]() od AleksandryR od Bezcielesnej od Oliwki z Toskanii od Viki on line od Żony Oburzonej ![]() od Kasi.Eire ![]() |